tag:blogger.com,1999:blog-47941236592259809502024-03-05T19:39:36.922-08:00Nić Adrianyprzez labirynty kultury...Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.comBlogger10125tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-70047954761270201462015-07-10T17:28:00.000-07:002015-07-10T17:28:03.630-07:00Ady przekłady #1: Abandoned Dog<h3>
<br />Jakiś czas temu w ramach zaliczenia zajęć z Przekładu mieliśmy zabawić się w tłumacza i wziąć na warsztat fragment prozy lub niedługi wiersz. W moim przypadku padło na poezję Roberta Service, a konkretnie liryk pt. <a href="http://allpoetry.com/Abandoned-Dog">Abandoned Dog</a>. Zachęcam do zapoznania się z oryginałem, wiersz trafia do wrażliwości...</h3>
<br /><span style="font-size: large;"><b>Porzucony pies – Robert William Service</b><br /><br />Wyrzucili go na samotnej drodze<br /> I popędzili niczym rozmazana smuga<br />Szedłem tam cały w trwodze<br />Już martwy, myślałem, jak droga długa<br />I wtedy go zobaczyłem: skomlącego szczeniaka<br />Co się podnosi i zrywa, i chce ich złapać.<br /><br />Wiecie jak niemądre są malutkie pieski<br />Ten myślał, że się z nim bawią przebiegle<br /> I próbował dogonić samochód niebieski<br />Widziałem jak biegnie i biegnie<br />Jednak koła bezduszne zwolnić nie chciały<br />W końcu się potknął, zmęczony i obolały.<br /><br />Znalazłem go zwiniętego wzdłuż drogi <br />Szczęśliwe życie bestialsko zabrane<br />Leżał tak bezwładnie w pyle srogim<br />Pomyślałem, że jego serce zostało złamane<br />Wtedy otworzył jedno oko ciemne <br />I poszukał mej dłoni w tej chwili bezcennej<br /><br />Podniosłem go delikatnie, robiłem to nieraz<br /> I zaniosłem mojej lepszej połowie<br />Która kocha wszystkie psy, a ten szczeniak teraz<br />Dzieli z nami dom. Jedno tylko powiem:<br />Przeklinam podłych drani, którzy<br /> Jego szczęście chcieli zburzyć!</span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-26522378475811478272015-06-08T15:37:00.000-07:002015-06-08T15:37:58.366-07:00Ada recenzuje #3: "Beksińscy. Portret podwójny" Magdalena Grzebałkowska<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhGGYQ0kckaKwcNEKvhEP6JCZ-SC9uaKLN4R2RbtYVLqtfgjt8cS-OY1PgU82DgJPCzrWQ1nO-ucKlw_aZEOrRQ1RDNaBf_9mrqInuSA6EJh6dFW6iPcKzPdwhoTFeAD-waWFeA99FqRVo/s1600/grzebalkowska_beksinscy_500pcx.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhGGYQ0kckaKwcNEKvhEP6JCZ-SC9uaKLN4R2RbtYVLqtfgjt8cS-OY1PgU82DgJPCzrWQ1nO-ucKlw_aZEOrRQ1RDNaBf_9mrqInuSA6EJh6dFW6iPcKzPdwhoTFeAD-waWFeA99FqRVo/s400/grzebalkowska_beksinscy_500pcx.jpg" width="280" /></a></div>
<h4>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><span style="font-size: x-large; font-weight: normal;"><br />Jeśli wierzyć ludowemu przysłowiu, że kto z kim przestaje, takim się staje, to Magdalena Grzebałkowska z dziennikarki i reporterki sprawnie zamieniła się prawdziwą artystkę. Malarkę słowa. A nakreślony przez nią </span><span style="font-size: x-large;">Portret podwójny</span><span style="font-size: x-large; font-weight: normal;"> szybko przerodził się w arcydzieło literatury faktu.</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;">Jeszcze dwa lata temu na festiwalach fantastyki prowadzono prelekcje o rzekomej „klątwie” rodziny Beksińskich, a o enigmatycznych postaciach ojca i syna, zamordowanego malarza i melomana-samobójcy, krążyły legendy. W internecie roiło się od makabrycznych obrazów Zdzisława i przepełnionych motywami wampirycznymi audycji radiowych Tomasza.</span></div>
</div>
</h4>
<br />
<b> Fatum. Zły urok. Tajemnica.</b><br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcStB4yYpkauWthlK-oXGlW71v36fUsVhRSj_DDJcnJ6gjrs5qC5unUTBgD9Nnv26sfUcQkWCWwwN3K6IXfQ9yJuXPpLlAQkaP95a2CazZqEiX5zGQl-01LwVA43S5ZaPCZTmLFhHAyMWN/s1600/5539f5b4ad4dd_o.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: center;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcStB4yYpkauWthlK-oXGlW71v36fUsVhRSj_DDJcnJ6gjrs5qC5unUTBgD9Nnv26sfUcQkWCWwwN3K6IXfQ9yJuXPpLlAQkaP95a2CazZqEiX5zGQl-01LwVA43S5ZaPCZTmLFhHAyMWN/s320/5539f5b4ad4dd_o.jpg" width="212" /></a>Dopiero autorka przyjęła rolę dobrej wróżki i odczyniła ich historię, sprawiając, że Beksińscy stali się tak ludzcy i tak wielopłaszczyznowi. Utkani z codzienności: z pitej codziennie coca-coli, z neurotycznych lęków na myśl o wizytach, awantur o magnetofon, fascynacji Jamesem Bondem czy farb do malowania kradzionych z zakładu pracy. Grzebałkowska zaserwowała czytelnikowi opowieść – wartką, fascynującą i wielowątkową. Aż dziw, że prawdziwą. Potęgę dzieła zbudowała na ogromnej ilości materiałów źródłowych – w książce mówią przyjaciele, rodzina, sąsiedzi, dawni pracodawcy i chwilowi znajomi Beksińskich, wydobywając na światło dzienne szczegóły życia artystycznej rodziny w głębokim PRLu. Głos w biografii dostali również jej bohaterowie – na podstawie imponującej kolekcji listów, nagrań z rodzinnego dziennika fonograficznego oraz zdjęć, wyłania się obraz dwójki zupełnych przeciwieństw – dowcipny Zdzisław z pełnymi grozy obrazami oraz pozbawiony sensu życia Tomasz, tłumaczący komedie Monty Pythona. Jeden urodzony sto lat za wcześnie, rozkochany w technologii i gadżetach, drugi – sto lat za późno, chodzący w pelerynie wampira i szukający romantycznej miłości u boku tej jedynej. <br />
<br />
Trzecim, niewidzialnym filarem reportażu staje się żona i matka, Zofia Beksińska, kobieta, „która się do Beksińskich nie zaliczała, była do nich jedynie przyklejona”. Za opowieść o towarzyszce życia gotowej zatracić samą siebie, by trwać u boku artysty, o matce, która co noc zastanawiała się, czy znajdzie swojego syna żywego, należą się Grzebałkowskiej osobne gratulacje.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b><i>Beksińscy. Portret podwójny</i> nie stanowi jedynie biogramu dwóch intrygujących mężczyzn. To historia o poszukiwaniu tożsamości, dążeniu do samorealizacji, głębokości ludzkich relacji i nauka o miłości, tyleż prawdziwej, ile trudnej do okazania.</b></span></div>
<br />
<br />
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Notka odautorska:</b> Drugi rok z rzędu udało mi się wziąć udział w ciekawym projekcie. Razem z całą moją grupą (pozdrawiam kreatywne pisanie!) zostaliśmy studenckim jury Nagrody za Najlepszy Reportaż Literacki im. Ryszarda Kapuścińskiego. Wiązało się to z semestrem wypełnionym czytaniem bardziej i mniej udanych książek, ocenianiem ich i wyłanianiem zwycięzcy. Jak nietrudno się domyślić, studencki wybór padł na Magdalenę Grzebałkowską za jej niesamowity reportaż dotyczący rodziny Beksińskich. Udało się nam Magdę spotkać, wręczyć jej kwiaty i strzelić kilka pamiątkowych fot. Do tego wszystkiego razem z kumplem mieliśmy zaszczyt poprowadzić spotkanie autorskie na temat nagrodzonej książki. Fajna sprawa!</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
Zainteresowanych samą nagrodą odsyłam <a href="http://www.kulturalna.warszawa.pl/kapuscinski.html?locale=pl_PL" target="_blank">tu</a>. A <a href="http://www.nowyfolder.com/nagroda-im-kapuscinskiego-studenci-z-wroclawia-wybiora-swojego-laureata/" target="_blank">tutaj</a> mały artykuł o naszym studenckim jury.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmDOxpGRKtPtk11yPZEApNmojNbSVy5WtoMg-UbfpGtcKGAGSgX9RsEt1-oHZL8lIwnntdTLJXfVQFECTUUn41Sue3NKnx3m7RFBs8MRY7MzAo63lIrDjCMB3Dm4Jg9F8LTqeiytQnAyjU/s1600/11165319_394262010758774_5883525315302897501_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmDOxpGRKtPtk11yPZEApNmojNbSVy5WtoMg-UbfpGtcKGAGSgX9RsEt1-oHZL8lIwnntdTLJXfVQFECTUUn41Sue3NKnx3m7RFBs8MRY7MzAo63lIrDjCMB3Dm4Jg9F8LTqeiytQnAyjU/s640/11165319_394262010758774_5883525315302897501_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak tylko znajdę lepsze jakościowo, natychmiast podmienię ;)</td></tr>
</tbody></table>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-48319240055290934042015-01-11T18:47:00.001-08:002015-01-11T18:49:45.665-08:00GameTective #2: Wolfenstein<h3 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;">Nie ma gry, która dla gatunku First Person Shooter zrobiłaby więcej, niż słynny Wolfenstein 3D. Uważany za pierwszego FPSa, wyprodukowany w 1992 roku przez firmę id Software, nazywany jest niejednokrotnie "dziadkiem wszystkich strzelanek". Dał początek kultowej dziś serii gier o tym samym tytule, z których najnowsza - The New Order - pojawiła się 20 maja ubiegłego roku. Jak każda wielka seria, Wolfenstein naszpikowany jest ciekawostkami... </span></h3>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<h2>
</h2>
<h3>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpkZzlhmTdikpRAl7xCUn1uGOrNBZKJaFKSqFka4Rnwt4xtH2YSGZAFmYXsyUr0p4DXqimzrnGhTMxCmS8wb5R-Hh-yJlJhv1YvEjDwC_PqjS66oe9YP_7vzruqoV0R1iRdq30f13lwiN_/s1600/castle-wolf-screenshot-01.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpkZzlhmTdikpRAl7xCUn1uGOrNBZKJaFKSqFka4Rnwt4xtH2YSGZAFmYXsyUr0p4DXqimzrnGhTMxCmS8wb5R-Hh-yJlJhv1YvEjDwC_PqjS66oe9YP_7vzruqoV0R1iRdq30f13lwiN_/s1600/castle-wolf-screenshot-01.gif" height="219" width="320" /></a><div style="text-align: center;">
1. Wolfenstein 3D to nie pierwsza gra z serii</div>
</h3>
<div>
<br /></div>
Zanim nastąpiły czasy świetności komandosa Williama Blazkowicza w Wolfenstein 3D, wydane zostały dwa tytuły poprzedzające słynną strzelankę. <br />
<br />
<div>
Były to wypuszczone w latach 1981 i 1984 Castle Wolfenstein oraz Beyond Castle Wolfenstein. Obie gry należały do Muse Software i stworzone zostały na popularne w latach osiemdziesiątych komputery Apple II oraz Commodore 64. Amerykanie z id Software zainspirowali się historią jeńca wojennego zamkniętego w niemieckim zamku i na tej podstawie wyprodukowali własną grę. Próbowali wymyślić inny tytuł, jednak uznali, że żaden nie odda ducha historii. Obyło się bez sądzenia o prawa autorskie - oryginalni pomysłodawcy Wolfensteina zbankrutowali w latach 80.<br />
<br />
<h4>
</h4>
<h3>
2. Główny bohater... Polakiem?</h3>
<div>
<br /></div>
Tak! William "B.J" Blazkowicz to urodzony w 1911 roku w Stanach Zjednoczonych syn polskich emigrantów. Jego drugie imię również brzmi swojsko - Józef to niemal manifest polskości :)<br />
<br />
<br />
<h2>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1v8SVqDxzXrz0D7VnsLiaqu_ht3LOa1PeUGDHC0xlxGqI9ckOU16SXGiL4WBwjVazeOD9T5JF7Scymtl28SBNVEBCo_8Pey18KAM9d7T4aNoHqgvvzAZEk0crdTXZlQB-EhnqlaXcYT-b/s1600/BJ_Blazkowicz.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1v8SVqDxzXrz0D7VnsLiaqu_ht3LOa1PeUGDHC0xlxGqI9ckOU16SXGiL4WBwjVazeOD9T5JF7Scymtl28SBNVEBCo_8Pey18KAM9d7T4aNoHqgvvzAZEk0crdTXZlQB-EhnqlaXcYT-b/s1600/BJ_Blazkowicz.png" height="180" width="320" /></a></h2>
<h3>
3. Wycieczka do zamku Wolfenstein od trzynastego roku życia?</h3>
<div>
<br /></div>
<span style="font-size: small; font-weight: normal;">Zanim w 1994 roku powstała amerykańska organizacja ESRB (Entertainment Software Rating Board), zajmująca się nadawaniem oznaczeń wiekowych grom komputerowych, nikt specjalnie nie przejmował się, do kogo trafi świeży produkt. Pod tym względem wyróżniła się id Software, której pracwonicy uznali, że Wolfenstein 3D niekoniecznie nada się dla najmłodszych użytkowników komputerów i jako pierwsi w historii nadali grze ograniczenie wiekowe. Sugerowali, ze w komandosa Blazkowicza wcielić się powinni gracze powyżej 13 roku życia.</span><br />
<span style="font-size: small; font-weight: normal;">Dwa lata później ESRB podniosła granicę wieku aż do 17.</span><br />
<span style="font-size: small; font-weight: normal;"><br /></span>
<br />
<h2>
</h2>
<h3>
4. Pokrzyczmy po niemiecku!</h3>
<div>
<br /></div>
Każdy, kto choć na chwilę zetknął się z kultowym Wolfensteinem 3D mógł nasłuchać się charakterystycznych, niezrozumiałych porzykiwań, jakimi antagoniści reagowali na wdarcie się Blazkowicza w kolejne partie zamkowego labiryntu. Za odgłosy te odpowiedzialna jest cała ekipa id Software - pracujący nad udźwiękowieniem Robert Prince zaciągnął przed mikrofony wszystkich swoich kolegów z pracy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8KlPavnkZqSB0IrozdbjlbazFCIXLSK3aIbLkh0iZiMv7CKxtUDtcmZ4vMWRUnzLkoZUgfgIPJZifOyBR_M0wyOtv0SIytXm4ur6jW79utT20kgO_zNFopi5yp9gezEhtzNPkdnPQtgxL/s1600/z6667227Q.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8KlPavnkZqSB0IrozdbjlbazFCIXLSK3aIbLkh0iZiMv7CKxtUDtcmZ4vMWRUnzLkoZUgfgIPJZifOyBR_M0wyOtv0SIytXm4ur6jW79utT20kgO_zNFopi5yp9gezEhtzNPkdnPQtgxL/s1600/z6667227Q.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
Kluczowe "Scheiss!" wykrzykiwane przez Hitlera, kiedy graczowi uda się rozbroić jego pancerz należy natomiast do Scotta Millera, założyciela firmy Apogee Software, odpowiedzialnej za wydanie gry na rynku.</div>
<br />
<h3>
5. Gra o nazistach... bez nazistów?</h3>
<br />
Po wypuszczeniu najnowszej części cyklu (Wofenstein: The New Order) firma Bethesda musiała przygotować specjalną, ocenzurowaną wersję gry wypuszczaną na tereny Niemiec i Austrii. W okrojonym Wolfensteinie nie występują swastyki ani jakiekolwiek nawiązania do hitleryzmu, co czyni z gry... swoją własną karykaturę. Dodatkowo wydawca gry wprowadził specjalną blokadę regionalną - na terenie krajów niemieckojęzycznych nie mogą uruchomić "nazistowskiego" Wolfensteina nawet posiadacze międzynarodowej wersji na PC.<br />
<br />
<h3>
6. A może by tak skoczyć po stimpaka?</h3>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYy3W2q8ExkDYi_e5STzvuiRN02eQ2tk5PXuaZUisujCYB02oqMdLuCUN0P9x_spVYvSUPZo6rl9s23VvQDtVPTVbN4uDeYE10OE6tz_y0J2XVQpwwrBwkgPvJphoYHI4uZb4x8Z4K8r_a/s1600/352324982.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYy3W2q8ExkDYi_e5STzvuiRN02eQ2tk5PXuaZUisujCYB02oqMdLuCUN0P9x_spVYvSUPZo6rl9s23VvQDtVPTVbN4uDeYE10OE6tz_y0J2XVQpwwrBwkgPvJphoYHI4uZb4x8Z4K8r_a/s1600/352324982.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div>
Ten, kto uważnie przypatrzy się scenografii siódmego rozdziału najnowszego Wolfensteina, ma szansę zauważyć ciekawe nawiązanie do innej, zakupionej przez Bethesdę gry - popularnego Fallouta 3! <span style="text-align: center;">Na ścianie znajduje się ogromny właz, stanowiący wejście do Krypty 101, z której pochodzi główny bohater trzeciej części legendarnego RPGa.</span></div>
</div>
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2F4.bp.blogspot.com%2F-6ssx_Hwsqu0%2FVLMyW5WtC-I%2FAAAAAAAAAHs%2FLB7if0-TerA%2Fs1600%2F352324982.jpg&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYy3W2q8ExkDYi_e5STzvuiRN02eQ2tk5PXuaZUisujCYB02oqMdLuCUN0P9x_spVYvSUPZo6rl9s23VvQDtVPTVbN4uDeYE10OE6tz_y0J2XVQpwwrBwkgPvJphoYHI4uZb4x8Z4K8r_a/s1600/352324982.jpg" -->Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-64071907035964805352014-11-05T14:17:00.000-08:002014-11-05T14:24:20.580-08:00Coś na Progu PULP Podcast: Jeździec znikąd<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: large;">Serdecznie zapraszam na pierwszy odcinek podcastu <i><b>Dziwny dziki zachód</b></i>, w którym <a href="http://paweliwanina.blgospot.com/"><b>Paweł Iwanina</b></a> zgłębia tajemnice westernów, coltów i ostróg! </span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: large;">Tylu pulpowych smaczków o słynnym <b>Lone Rangerze</b> z pewnością nie słyszeliście...</span><span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-large;"> </span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: large;"><br /></span></div>
<iframe frameborder="no" height="450" scrolling="no" src="https://w.soundcloud.com/player/?url=https%3A//api.soundcloud.com/tracks/169711478&auto_play=false&hide_related=false&show_comments=true&show_user=true&show_reposts=false&visual=true" width="100%"></iframe>
<br />
<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-89242421344255505152014-11-03T11:24:00.004-08:002014-11-03T17:35:47.364-08:00Ada recenzuje #2: "Ambasadoria" China Miéville<i style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: x-large;"><b>Arieka zaś leży bardzo daleko od wszystkiego. (…) Sterczy samotnie na skraju zbadanego nurtu – o ile nurt w ogóle można zbadać. Gdyby nie wiedza, zdolności i odwaga zanurzaczy, nikt nigdy nie dotarłby do mojego świata.</b></i><br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTaphCIH6L1qCH6qJwkLfKrzyOkBVFy4Km_jB_QpCyDH9lYQLF55-UZsbxTRk3nVDaIALL3qLoiqD_PiWxIfvY73k9afHghW1x3DlmNZ5zTgSMS-LCNo9OMurLAMGvEbBuUHu8i9QY9lQC/s1600/1461993-china-mi-ville-ambasadoria.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; display: inline !important; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTaphCIH6L1qCH6qJwkLfKrzyOkBVFy4Km_jB_QpCyDH9lYQLF55-UZsbxTRk3nVDaIALL3qLoiqD_PiWxIfvY73k9afHghW1x3DlmNZ5zTgSMS-LCNo9OMurLAMGvEbBuUHu8i9QY9lQC/s1600/1461993-china-mi-ville-ambasadoria.jpg" height="320" width="211" /></a>Dość wiedzieć, że cała, prawie pięćsetstronicowa „Ambasadoria”, również leży bardzo daleko od wszystkiego, co dotychczas było czytelnikom znane. Dotarcie do jej świata jest niemałą intelektualną ekspedycją – Mieville stworzył książkę dla odbiorcy cierpliwego i przygotowanego na to, że nie wszystko zostanie mu podane na tacy.<br />
<br />
<br />
Gatunkowo „Ambasadoria” zgrabnie wpisuje się w szablony klasycznego science-fiction, jednak autor „<b>Dworca Perdido</b>” nie byłby sobą, gdyby w powieści zabrakło charakterystycznych dlań udziwnień i nierealności, kojarzonych z nurtem <b>New Weird</b>. Tył futurystycznej okładki krzyczy, że „<b>Mieville nie podąża za trendami</b>”, że „<b>on je wyznacza</b>!” i z tym trzeba się w zupełności zgodzić. Który z wielkich patronów fantastyki naukowej nie inspirował się naukami ścisłymi, a – ku zaskoczeniu grona fanów – lingwistyką?<br />
<br />
<br />
Brytyjczykowi się udało. Cała oś fabularna powieści kręci się wokół roli Języka w społecznościach Gospodarzy i władających wszechangielskim przybyszów. Ci pierwsi, rodowici Ariekeni, istoty tak odległe rozumowi ludzkiemu, jak to tylko możliwe, to jednostki niezdolne do kłamstwa, tożsame ze skomplikowanym, dwugłosowym językiem, jakim się posługują.<br />
<br />
Razem z nimi na planecie koegzystują imigranci - epizodycznie wspomniani Kedisowie i Shur’asi oraz wszechstronni kolonizatorzy i podróżnicy: ludzie. Zetknięcie się dwóch zupełnie obcych cywilizacji owocuje wymianą technologii i umiejętności. Ziemianie, którzy zapomnieli o swoich korzeniach na tyle, że nawet upływający czas liczą w kilogodzinach, otrzymują genetycznie modyfikowane, żywe maszyny prosto z ariekieńskich farm, natomiast żyjący w przeświadczeniu o nieomylności i omnipotencji Języka Gospodarze doznają swoistej poglądowej rewolucji. Pewni, że wypowiedziane słowo oznacza jego desygnat – innymi słowy - że nie ma rozróżnienia między tym, co się komunikuje a tym, co się myśli i wie o bieżącym stanie rzeczy, nagle stają oko w oko z ludźmi. Urodzonymi kłamcami i mistrzami w sianiu metafor. Istoty zdolne „mówić o rzeczach które nie istnieją”, stały się dla Ariekenów źródłem rozrywki i niedoścignionym wzorem do naśladowania.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoICPG1ZCOPu4TWvey2liSKlCz9ULIXjsJKxWiXcRPg1j0bTQwKUBI5YyOcr7kKdPvhigQnkHIIfeauVZrwIaDdMXb70gGLTzQcMlG9Vetbl2PsOpFHJ-b4xkcsVf-NByMGzCmpTJQN91w/s1600/220px-China_Mieville.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoICPG1ZCOPu4TWvey2liSKlCz9ULIXjsJKxWiXcRPg1j0bTQwKUBI5YyOcr7kKdPvhigQnkHIIfeauVZrwIaDdMXb70gGLTzQcMlG9Vetbl2PsOpFHJ-b4xkcsVf-NByMGzCmpTJQN91w/s1600/220px-China_Mieville.jpg" height="320" width="213" /></a>Pośród pstrokatej, przyszłościowej otoczki ze sztuczną inteligencją zamkniętą w automach-robotach, zaawansowanym klonowaniem i ożywionymi biowszczepami na czele, kręci się główna bohaterka powieści – zanurzaczka i celebrytka, Avice Benner Cho. Kobieta, którą każdy czytelnik musi wyobrazić sobie sam, gdyż autor nie zwrócił uwagi na kwestie tak przyziemne, jak opis wyglądu postaci. W przypadku narracji pierwszoosobowej jest to zabieg możliwie wytłumaczalny – bohaterka nie jest oazą samouwielbienia i nie przynudza odbiorcy opisami swego idealnego ciała, albo też stanowi po prostu jednostkę dowolną, przykładowego everymana, jednak co stało się z aparycjami innych, napotkanych w książce istot?<br />
<br />
Szare, mało wyraziste postaci aż się proszą o stwierdzenie, że może Mieville szczegółowo opisywać nie potrafi albo i zwyczajnie – nie lubi. Wystarczy jednak sięgnąć po którąkolwiek powieść rozgrywającą się w steampunkowym świecie Bas-Lag, do którego należą wielokrotnie nagradzane „<b>Dworzec Perdido</b>”, „<b>Żelazna Rada</b>” i „<b>Blizna</b>” aby zupełnie porzucić podobne pomysły. Bo o ile Arieka to planeta pełna jednolitych ludzi, dziwacznych, oszczędnie opisanych zwierząt i całkiem obrzydliwych Gospodarzy, to krainy Bas-Lag aż rażą w oczy mnogością barw i różnorodnością istot, z których każda zostaje w pamięci jako intensywnie kreowana postać literacka. Po bohaterce „Ambasadorii” nie zostanie najprawdopodobniej nic, poza tym, że nadużywała słowa „flokowanie”.<br />
<br />
Mieville wrzuca czytelnika na głęboką wodę. Już od pierwszych stron zasypuje go licznymi pseudonaukowymi neologizmami, które mają imitować nazwy zaawansowanych technologicznie maszyn i urządzeń, kreuje też wszechobecną ‘czasemprzestrzeń’ czy wyrażający jeden z dni tygodnia „domińdzień”. Bohaterowie podróżują ożywionymi maszynami zwanymi corvusami i oddychają przez maski aeoli, a do wszystkich tych nowinek należy się przyzwyczaić zupełnie samodzielnie. Autor nie tłumaczy, nie rozjaśnia i nie ogląda się wstecz – snuje historię tak pełną dziwaczności i tak naszpikowaną własnym techżargonem, że niedzielni czytelnicy mogą się w tym obcym świecie zwyczajnie pogubić i zakończyć przygodę z „Ambasadorią” jeszcze zanim ta nabierze fabularnego tempa. <br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpkGHfnoaL0VJSBOEY0w_C6B2TGWCdeySprgDhIwZADlARqMXHRFVSMlx8BpmpMDjBQrXc1IetwxXd6ivZ_QG0Uos70BlVh7mzMqpOQYzj7F-qz25Y0E-r9V1kYqS0b0VGIXFLR8g35Q4/s1600/1462008-.jpg"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpkGHfnoaL0VJSBOEY0w_C6B2TGWCdeySprgDhIwZADlARqMXHRFVSMlx8BpmpMDjBQrXc1IetwxXd6ivZ_QG0Uos70BlVh7mzMqpOQYzj7F-qz25Y0E-r9V1kYqS0b0VGIXFLR8g35Q4/s400/1462008-.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
Fani Mievielle’a z pewnością docenią jednak wszechstronność autora – „Ambasadoria” jest jego pierwszym dziełem o tematyce fantastycznonaukowej, a ten zdaje się doskonale odnajdywać w niuansach gatunku. Tworzy dziwaczny, zaawansowany technologicznie świat ze świeżym, oryginalnym pomysłem na obcą rasę (o planecie zamieszkanej przez istoty nie potrafiące kłamać pisał już Dostojewski, jednak China Mieville wybitnie radzi sobie w restaurowaniu motywu) i ciekawym zapatrywaniem na model społeczeństwa ludzi. Niegdysiejsi Ziemianie, którzy już dawno zapomnieli, gdzie leży ich rodzima planeta, żyją w swoistych komunach. Dzieci są wychowywane przez tak zwanych „rodziców zmianowych”, dopuszczalne jest wielożeństwo a na homoseksualizm patrzy się przez palce. Przedstawicielami społeczności są Ambasadorzy – osoby specjalnie przygotowane do pełnienia roli mediatorów między ludźmi i Ariekenami. Na tle szarej masy wyróżniają się też zanurzacze – odważni nawigatorzy zajmujący się pilotowaniem statków podróżujących po tak zwanym Nurcie – morzu czasoprzestrzeni w jakim zawieszone są poszczególne planety. <br />
<br />
Poza znanym i lubianym motywem kontaktów pozaziemskich, Mievielle przemyca kilka problemów do rozważenia – rozwodzi się nad rolą języka w kształtowaniu porozumienia międzygatunkowego, ukazuje, co może się stać, gdyby nagle nam go zabrakło i jak bardzo definiuje nas fakt, że wykształciliśmy zdolność do kłamstwa. Delikatnie trąca zagadnienia związane z kolonializmem, etyką i religią, a jako zagorzały trockista nie wzbrania się przed krytyką rządów totalitarnych i kapitalistycznych. Całość mota kokonem rewolucji, na której opiera się jedna z głównych osi fabularnych powieści.<br />
<br />
Książka wymaga od odbiorcy stałego skupienia – nie nadaje się jako chwilowa odskocznia od innych zadań. Pochłaniana jednym ciągiem potrafi zahipnotyzować pełnym przewrotności, fantasmagorycznym światem i kiedy już przełknie się językowe innowacje i wdroży we wszechobecny futuryzm, zapewnia dobrą rozrywkę na kilka solidnych godzin.<br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: center;">Pozycja godna polecenia entuzjastom science fiction, fanom charyzmatycznego autora oraz ambitnym czytelnikom, gotowym poświęcić pozycji odpowiednią ilość czasu i skupienia. Nie nada się dla początkujących fantastów ani osób poszukujących lekkiej, niewymagającej lektury na kilka wieczorów.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<b>Opublikowano również na <a href="http://cosnaprogu.blogspot.com/" target="_blank">blogu czasopisma Coś na Progu</a> :)</b></div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-26218984145848304702014-10-26T06:16:00.000-07:002014-11-03T11:50:42.340-08:00Coś na Progu PULP Podcast: Cienie Imperium<h3 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;"><span style="font-weight: normal;">Dziś gratka dla fanów Gwiezdnych Wojen - </span><a href="http://lukaszsmigiel.blogspot.com/" style="font-weight: normal;" target="_blank">Łukasz Śmigiel</a><span style="font-weight: normal;"> w swoim podcaście "</span>i wPadł mi stary, dobry komiks<span style="font-weight: normal;">" rekomenduje </span>Cienie Imperium<span style="font-weight: normal;"> - kultowy komiks ze scenariuszem Johna Wagnera i rysunkami </span><span style="background-color: white; font-weight: normal; line-height: 19px; text-align: justify;">Kiliana Plunketta oraz Johna Nadeau. </span></span></h3>
<h3 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;"><span style="background-color: white; line-height: 19px; text-align: justify;"><i>Niech moc będzie z Wami!</i></span></span></h3>
<div>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;"><span style="background-color: white; font-weight: normal; line-height: 19px; text-align: justify;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;"><span style="background-color: white; font-weight: normal; line-height: 19px; text-align: justify;"><br /></span></span></div>
<div>
<iframe frameborder="no" height="450" scrolling="no" src="https://w.soundcloud.com/player/?url=https%3A//api.soundcloud.com/tracks/164822951&auto_play=false&hide_related=false&show_comments=true&show_user=true&show_reposts=false&visual=true" width="100%"></iframe>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;"><span style="background-color: white; font-weight: normal; line-height: 19px; text-align: justify;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;"><span style="background-color: white; font-weight: normal; line-height: 19px; text-align: justify;"><br /></span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-63777352060469501342014-10-24T07:19:00.000-07:002014-11-05T14:07:48.563-08:00Podcast: Kultowe damy fantastyki #1: Jessica Rabbit<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<h3>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDo9P9h5kA1iP-UBSRdsw5FcbhDVDykkY183ZTmIjD7oh5msK52APj8yF368foySDNVlQhWQws9BzZgE7eT5NzWkU96k8ArAckuxOSbEDsWjRPC7qPIrxnZWXrI1JyiqrPkYZV_hgNqNNJ/s1600/1012065_862590373765832_6108625180051418999_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDo9P9h5kA1iP-UBSRdsw5FcbhDVDykkY183ZTmIjD7oh5msK52APj8yF368foySDNVlQhWQws9BzZgE7eT5NzWkU96k8ArAckuxOSbEDsWjRPC7qPIrxnZWXrI1JyiqrPkYZV_hgNqNNJ/s1600/1012065_862590373765832_6108625180051418999_n.jpg" height="309" width="320" /></a><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><span style="font-weight: normal;">Postanowiłam, że pierwszy cykl tematyczny związany z najciekawszymi kobietami świata fantastyki ukazywał się będzie w formie </span>podcastów<span style="font-weight: normal;">. Na warsztat wzięłam więc <a href="http://nicadriany.blogspot.com/2014/09/kultowe-damy-fantastyki-1-jessica-rabbit.html" target="_blank">tekst</a> o </span>Jessice Rabbit<span style="font-weight: normal;"> i dodałam kilka pikantnych smaczków na jej temat. To moja pierwsza przygoda z nagrywaniem i muszę przyznać, że było całkiem interesująco! <br /><br />Potwierdza zadowolona ośmiornica ze zdjęcia :)</span></span></h3>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<iframe frameborder="no" height="450" scrolling="no" src="https://w.soundcloud.com/player/?url=https%3A//api.soundcloud.com/tracks/173629219&auto_play=false&hide_related=false&show_comments=true&show_user=true&show_reposts=false&visual=true" width="100%"></iframe>
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Za zmontowanie nagrania ogromne podziękowania dla<b> <a href="http://paweliwanina.blogspot.com/" target="_blank">Pawła Iwaniny.</a></b></span></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-71636537081308128072014-10-21T18:34:00.000-07:002014-10-21T18:45:40.187-07:00GameTective #1: Tomb Raider<h3 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">Zapraszam na nową serię wpisów:<b> <i>GameTective</i></b>! Prześwietlam gry i wyciągam ciekawostki zza kulis: dziwne fakty, ukryte znaczenia i sekrety ekip deweloperskich!</span></h3>
<div>
<br />
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmxLiVPAMGA9YAaoSjTprNAOk7yRZsfXGX097mtNml1YCyZ6Wcje7tfoXzKeI9Ht2BKmXwzhP1jTmyXTOF9WVy3bvAFpG9gRQgpWxYNH20tvhM4F2cbGyKL5eleHTJKNM0os-iCEOqflBH/s1600/BeStGame-S-1600x2560.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmxLiVPAMGA9YAaoSjTprNAOk7yRZsfXGX097mtNml1YCyZ6Wcje7tfoXzKeI9Ht2BKmXwzhP1jTmyXTOF9WVy3bvAFpG9gRQgpWxYNH20tvhM4F2cbGyKL5eleHTJKNM0os-iCEOqflBH/s1600/BeStGame-S-1600x2560.jpg" height="200" width="320" /></a><br />
<div>
Ze względu na mój niegasnący, ogromny sentyment do serii, na pierwszy ogień pójdzie dziś pani <b>Lara Croft</b> z kultowego <b>Tomb Raidera</b>. Była to pierwsza gra komputerowa, z jaką świadomie się zetknęłam - w pamięci na długo pozostanie mi opening "jedynki" ze strzelaniem do krwiożerczych wilków oraz scena, w której T-Rex pożera panią archeolog żywcem... </div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><span style="font-size: large;">1. Laura Cruz z Ameryki Południowej?</span></b><br />
Toby Gard, główny projektant postaci zmysłowej heroiny, w początkowej fazie produkcji nazwał swoją bohaterkę <b>Laurą Cruz</b>. Miała być to zimnokrwista militarystka pochodząca z Ameryki Południowej.<br />
Pochodzenie kobiety niespecjalnie przypadło to do gustu wydawcy gry - firmie Eidos Interactive. Zażądali aby Core Design uczyniło z bohaterki Brytyjkę, co miało przełożyć się na wyższe wyniki sprzedaży. Chcąc, nie chcąc, Toby Gard otworzył książkę telefoniczną miasta Derby, w którym mieściła się siedziba firmy, i przewertował kilkaset stron w poszukiwaniu nazwiska idealnego. Tak powstała Lara Croft, pani archeolog, arystokratka i dziedziczka ogromnej fortuny. <br />
Intencją "ojca" bohaterki było stworzenie "damskiej postaci będącej prawdziwą heroiną - odważną, zdecydowaną i twardą". Gard dodał również, że "ich zamiarem nigdy nie było umieszczenie w Tomb Raiderze czegoś w rodzaju dziewczynki z rozkładówki". Obecna wizja wizerunku panny Croft jako damskiej wersji Indiany Jonesa przyszła twórcom serii dopiero w późniejszych etapach pracy nad grą.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><span style="font-size: large;">2. Ulica Lary Croft</span></b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyy88S8mAlbAJmTqrlnOCi8isfVSLN6EcYtN_jV3EMdYDWaSHXJ8uOTSHZ8uzzgSir7FjiyowJ9D0K2Kev_7RPLap9iJVyAq2X8XPDTQ5SIPOyLxE3u9eHxo9P7elNdZp2ZIMHrGj5T6Ja/s1600/ulicalarycroft.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyy88S8mAlbAJmTqrlnOCi8isfVSLN6EcYtN_jV3EMdYDWaSHXJ8uOTSHZ8uzzgSir7FjiyowJ9D0K2Kev_7RPLap9iJVyAq2X8XPDTQ5SIPOyLxE3u9eHxo9P7elNdZp2ZIMHrGj5T6Ja/s1600/ulicalarycroft.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
W 2010 roku władze angielskiego miasta Derby urządziły nietypowy konkurs. Jego mieszkańcy mogli zagłosować w otwartej, internetowej ankiecie w celu nadania nazwy nowo powstałej ulicy. Spośród 27.894 głosów aż 89% przyznano propozycji "<b>ulicy Lary Croft</b>". Jak się później okazało, miażdżąca ilość zagłosowań pochodziła od środowiska fanowskiego, które zmobilizowało się na stronach internetowych i forach, aby umożliwić pani archeolog wygraną. Argumentacja, że Lara Croft niejako z Derby pochodzi i jako ikona miasta powinna zostać uhonorowana, trafiła na podatny grunt. Od lipca 2010 roku można już "po Larze" jeździć :)<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>3</b><b>. Słynny biust bohaterki Tomb Raidera dziełem... przypadku?</b></span></div>
<div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4WLDD1G6QeV96AJ6Vz0d9PD6s4YrwI_j2qRZh_nRdBpR5cx3uDV0Ru75aqE89SgQbzp3MxpXMvmF4Jf5dgxxaq5oAF-MPFD4a3xFUfd4S2i7yS_nW-PLbcQgpFA1ObiPmoY6-ohkcrGkB/s1600/lara.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4WLDD1G6QeV96AJ6Vz0d9PD6s4YrwI_j2qRZh_nRdBpR5cx3uDV0Ru75aqE89SgQbzp3MxpXMvmF4Jf5dgxxaq5oAF-MPFD4a3xFUfd4S2i7yS_nW-PLbcQgpFA1ObiPmoY6-ohkcrGkB/s1600/lara.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
Pierwszym, co kojarzy się z postacią seksownej Brytyjki z pewnością jest jej obfity, upakowany w ciasny topik, cieszący oko biust. Sama <b>Angelina Jolie</b>, która genialnie zagrała Larę Croft w obu ekranizacjach, na czas zdjęć ubierała specjalny, usztywniający stanik, aby jej atrybuty znacząco nie odstawały od obdarzonego przez naturę (twórców!) oryginału.</div>
<br />
<div style="text-align: left;">
Zdziwić może więc fakt, że piersi bohaterki pierwotnie miały być nawet o 1/3 mniejsze!</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: left;">
Podczas zabawy z edytorem postaci, <b>Toby Gard</b> odpowiedzialny za model Lary omyłkowo przesunął wielkości jej biustu aż na 150% pierwotnej wartości! Chciał naprawić błąd, jednak reszta zespołu z Core Design wydawała się być tak zachwycona rezultatem, że skutecznie go od tego odwiodła. I tak panna Croft może się cieszyć niesamowitymi walorami, od 1996 nieustannie pobudzając wyobraźnię graczy :)</div>
<br />
<div style="text-align: left;">
<br />
...z wyjątkiem siódmej części serii (<b>Tomb Raider: Legenda</b>) gdzie biust Lary uległ redukcji o jeden rozmiar! Spowodowane to było ingerencją wydawcy, który stwierdził, że zbyt obfite piersi bohaterki przeszkadzają w graniu damskiej części graczy.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Jak dla mnie, kompletna fanaberia. Biust Lary jest kultowy i powinno się go wyłącznie podziwiać ;-)</b></div>
</div>
<div>
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-65733200612637379242014-10-18T09:30:00.000-07:002014-10-18T10:08:47.232-07:00Ada recenzuje #1: Frankenhooker<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: large;"><b><span style="line-height: 150%;">Na </span><a href="http://cosnaprogu.blogspot.com/" style="line-height: 150%;">blogu</a></b></span><span style="line-height: 150%;"><span style="font-size: large;"><span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;"><b> Czasopisma Coś na Progu od jakiegoś czasu prowadzimy serię recenzji starych, pulpowych filmów klasy "B". Zapraszam na przygodę z <i>Frankenhookerem</i>, pulpowym komedio-horrorem sprzed dwudziestu czterech lat!</b></span></span></span><br />
<span style="line-height: 150%;"><span style="font-size: large;"><span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;"><b><br /></b></span></span></span>
<span style="line-height: 150%;"><span style="font-size: large;"><span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;"><b><br /></b></span></span></span></div>
<h3>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQdIVcQV9Ix5ppDVJRgSmFijB1veaUYt2Vl0IuFue_mC_ZtMQ3vR2i5YCcYkxmH54Ubnk-2XY08hvgQeSwJyoZlEJkBzm5KnWSWRYfx-j-NoI-JEbAqtJMqnO9-GrYSM9nUfuaC4-FQGg0/s1600/1990-frankenhooker-poster1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQdIVcQV9Ix5ppDVJRgSmFijB1veaUYt2Vl0IuFue_mC_ZtMQ3vR2i5YCcYkxmH54Ubnk-2XY08hvgQeSwJyoZlEJkBzm5KnWSWRYfx-j-NoI-JEbAqtJMqnO9-GrYSM9nUfuaC4-FQGg0/s1600/1990-frankenhooker-poster1.jpg" height="320" width="214" /></a><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Podobno niedługo po tym
jak Frank Henenlotter wysłał swój film do MPAA (amerykańskie stowarzyszenie
zajmujące się nadawaniem filmom ograniczeń wiekowych) jego sekretarka otrzymała
telefon zwrotny z gratulacjami: „Winszujemy, to pierwszy film, jakiemu
przyznaliśmy kategorię S.” </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">
„S, bo seks?” zapytała.</span><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;"> „Nie. S bo shit”.</span></h3>
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;"><b>Czy na pewno?</b>
<br /><br /><b>Frankenhooker</b> z pewnością broni się jako fim klasy „B”. Zerknijmy choćby na
warstwę fabularną: podczas przyjęcia urodzinowego ojca, młoda Elizabeth (w tej
roli Zwierzak Roku magazynu Penthouse, Patty Mullen) ginie w tragicznym wypadku
z kosiarką w roli głównej, a sałatka ze szczątek dziewczyny (cytując filmowego
reportera) rozbryzguje się po okolicy. Jej zrozpaczony narzeczony, Jeffrey
Franken (James Lorinz), porywa jedyny jako-tako zachowany element ukochanej -
blondwłosą głowę - i zaszywa się z nią w swoim domorosłym laboratorium. Były
student medycyny (zbyt aspołeczny, by utrzymać się na akademii),
trochę-elektryk i fizyk-amator, wpada na genialny plan. Zamierza odtworzyć
ciało Elizabeth, a po drodze – odrobinę je „ulepszyć”. Całe szczęście, że
odpowiednie części zamienne nie stanowią większego problemu – w końcu w Nowym
Jorku nie brakuje kobiet, które chętnie sprzedają swoje ciała…</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;"><br />Reżyser restauruje nieśmiertelny motyw potwora Frankensteina, jednocześnie
dokręcając własne, komiczne śrubki. Główny bohater, aby na nowo tchnąć w życie
narzeczoną (co ciekawe, dziewczyna nosi nazwisko Shelley…) dokonuje kilku
brzemiennych w skutki eskapad do dzielnicy czerwonych latarni. Przy pomocy
sprytu i podejrzanych wynalazków udaje mu się odnaleźć odpowiednie kandydatki
na części ciała dla Elizabeth. Prostytutki przyzwyczajone są jednak do
oferowania się w całości… Zaręczam, nigdy nie widzieliście filmu z taką ilością
wybuchających dziwek!</span><br />
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><span style="line-height: 24px;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0CsScv2WPp-gYdDAMJywgE3N3XJ1nlvvrI2Oj0IYoseYCIthvsqjIElF4RR7bB5bO3NYe0Y-MCiqd0WVW-tsJuFOeaV_bAaflFeV0q0cPeyM_M8Vi1eArZD16qkeN6If5Yv2FbWK4Pesw/s1600/frankenhooker01.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; line-height: 150%; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0CsScv2WPp-gYdDAMJywgE3N3XJ1nlvvrI2Oj0IYoseYCIthvsqjIElF4RR7bB5bO3NYe0Y-MCiqd0WVW-tsJuFOeaV_bAaflFeV0q0cPeyM_M8Vi1eArZD16qkeN6If5Yv2FbWK4Pesw/s1600/frankenhooker01.png" height="183" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><b>Frankenhooker</b> to przede
wszystkim film zabawny. Śmieszy kreacja bohaterów, jak w przypadku
napompowanego alfonsa Zorro, bawią dialogi, protekcjonalny uśmiech wzbudza
scenografia. Produkcja ma za sobą niemal ćwierćwiecze, mimo to Frankenhookera
ogląda się klarownie i przyjemnie. Oczywiście, pod warunkiem, że przyjmiemy
pewną konwencję – jest mocno, weirdowo, śmiesznie i pulpowo!</span><br />
<span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br />Frank Hehenlotter,
amatorom niskobudżetowych horrorów znany jako twórca trylogii o </span></span><i style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Wiklinowym koszyku</i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">, nie zapomina jednak
o horrorowych smaczkach. Mamy więc Joffrey’a stymulującego korę mózgową przy
pomocy wiertarki, romantyczną kolację przy świecach w towarzystwie odciętej
głowy, a także niespodziewany, pozostawiający po sobie mentalny chaos epilog…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;"></span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;">A entuzjastów potworów
i wynaturzeń z pewnością zachwyci mutant, którego sam Hieronim Bosch by nie
wymyślił – ukazujący się w końcowych minutach produkcji zlepek zgrabnych
kończyn i damskich organów, obdarzony zupełnie niezależnym życiem…</span></span></div>
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /><o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="line-height: 150%;"><span style="font-size: large;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Wniosek jest właściwie
tylko jeden: nigdy nie zapominaj o częściach ciała schowanych w zamrażarce!</b></span></span></span><br />
<span style="line-height: 150%;"><b style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;"><br /></b></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMt_j3ECiefwvA4QnAapFmrybB4VfqiI_0vXPMdwAyKqTQq7CWkJRT3yZhI7sIqABtuKC92TJRj9jXiu5BJQFkBPrS6tQU7H1j-h0BFLLsIUJpe5BBccNoI6xgdSL0LJVJ-WWbFhPYJtgq/s1600/frankenhooker-6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMt_j3ECiefwvA4QnAapFmrybB4VfqiI_0vXPMdwAyKqTQq7CWkJRT3yZhI7sIqABtuKC92TJRj9jXiu5BJQFkBPrS6tQU7H1j-h0BFLLsIUJpe5BBccNoI6xgdSL0LJVJ-WWbFhPYJtgq/s1600/frankenhooker-6.jpg" height="180" width="320" /></a></div>
<span style="line-height: 150%;"><b style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;"><br /></b></span>
<br />
<div style="text-align: left;">
<b style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Horroru</b><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;"> w horrorze: 3/10</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"><b style="font-size: 12pt; font-weight: bold; line-height: 150%;">Pulpy </b><span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;">w pulpie: 9/10</span></span></div>
<b style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">
</b></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 24px;"><b>Humoru</b> przy piwie: 7/10</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 24px;"><b>Seksu</b> w momentach: 6/10 (lesbijski pocałunek i trochę gołych cycków!)</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4794123659225980950.post-83329865859836130062014-09-10T17:12:00.000-07:002014-09-10T19:27:33.169-07:00Kultowe damy fantastyki #1: Jessica Rabbit<div>
</div>
<span style="font-size: x-large;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><i>You don't know how hard it is being a woman looking the way I do... </i><i><b>I'm not bad, i'm just drawn that way.</b></i></span><br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikDl9iTYmiSKlYP4VzATnpz8Xw0mXLTGPBaqk_kaR1nN_lmRLCviNFR6qQQeqMvQtYVl_OfrHXSxVOOgmLT0ToCITp_6Ab0YcnlnKhorfbJ_3jl5RvIVf9nXUwEi3_tACENNuazAGZlkbO/s1600/Bunny-jessica-rabbit-28004312-1920-1080.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikDl9iTYmiSKlYP4VzATnpz8Xw0mXLTGPBaqk_kaR1nN_lmRLCviNFR6qQQeqMvQtYVl_OfrHXSxVOOgmLT0ToCITp_6Ab0YcnlnKhorfbJ_3jl5RvIVf9nXUwEi3_tACENNuazAGZlkbO/s1600/Bunny-jessica-rabbit-28004312-1920-1080.jpg" height="180" width="320" /></a><br />
<div style="text-align: left;">
Seksowna, nieprzewidywalna i pełna wdzięku. Prawdziwa femme fatale kina animowanego. Uznawana za najbardziej nieprzyzwoitą postać Disneya oraz najatrakcyjniejszą bohaterkę kreskówkową wszech czasów.</div>
<br />
<div>
<div style="text-align: left;">
<b>Jessica Rabbit</b>, choć w swej uwodzicielskiej formie znana jest z kasowego przeboju kinowego Roberta Zemeckisa pt. "<b>Kto wrobił Królika Rogera</b>" (1988 r.), wymyślona została przez Gary'ego K. Wolfa, autora nieznanej polskiemu czytelnikowi powieści "Who Censored Roger Rabbit", na której oparto fabułę filmu.</div>
</div>
<div>
<br />
<div style="text-align: left;">
W książce Jessica prezentuje się jako amoralna, wschodząca gwiazda estrady. Jest zamieszana w tajemnicze zabójstwo męża, Królika Rogera. Gary Wolf przyznał, że inspiracją do stworzenia postaci pani Rabbit była bohaterka kreskówki "<b>Red Hot Riding Hood</b>" z lat 40. Siedmiominutowa produkcja Texa Avery'ego (będącego jednocześnie twórcą kaczora Daffy'ego) traktuje o znudzonych graniem "ciągle tego samego" postaciach z popularnej bajki o Czerwonym Kapturku, które decydują się zrobić to "niegrzeczniej". Mamy zatem zblazowanego milionera - wilka, niezaspokojoną babcię oraz seksowną Red, będącą najgorętszą tancerką erotyczną w mieście. Jej rude włosy, charakterystyczna czerwona suknia i mocny makijaż stały się wyznacznikiem stylu Jessiki Rabbit, co szczególnie atrakcyjnie odbiło się na jej kinowej wersji.</div>
<br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5nJQiUfUASwWNA3CbBtCP58GrBMxDF_IBH233s60LwC104cWCnxIJQGVwnBqi_2Jizln2I73y9v5Xr7rXdovQe-Frs_XY59QzS0GGVlga5SJtI9wsVNG9Dg4ctFnO1KdnW-XeC68uhW53/s1600/2011_01_05_PF_2_Jessica-Rabbit_Red.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5nJQiUfUASwWNA3CbBtCP58GrBMxDF_IBH233s60LwC104cWCnxIJQGVwnBqi_2Jizln2I73y9v5Xr7rXdovQe-Frs_XY59QzS0GGVlga5SJtI9wsVNG9Dg4ctFnO1KdnW-XeC68uhW53/s1600/2011_01_05_PF_2_Jessica-Rabbit_Red.jpg" height="212" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Zdobywca czterech Oscarów i najdroższy film do roku 1988, "Kto wrobił Królika Rodgera", nie byłby tym samym, gdyby nie rozbrajająco seksowna żona tytułowego bohatera. Animacja Jessiki wzorowana jest na wyglądzie i zachowaniu dawnych królowych Hollywoodu jak Rita Hayworth czy Jane Russell. Żywą "modelką" Rabbit była aktorka Betsy Brantley a głosu animce użyczyła Kathleen Turner (znana z innego dzieła reżysera - "Miłość, szmaragd i krokodyl").</div>
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: center;">
Jednak tym, co przyniosło Jessice międzynarodową sławę i uznanie, były występy w nocnym klubie Ink & Paint, a szczególnie sceniczne wykonanie utworu "<b>Why Don't You Do Right</b>", które powaliło na kolana zarówno męską, jak i damską część publiki. Wzdychała do niej nawet Betty Boop, mająca w "Rogerze" swoje małe cameo. Głosu do występu użyczyła jej ówczesna żona Stevena Spielberga, Amy Irving.<br />
<br /></div>
</div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/yy5THitqPBw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
Sex-appeal Jessiki docenił brytyjski magazyn filmowy "<b>Empire</b>" umieszczając ją na liście <b>100 najlepszych postaci filmowych wszech czasów</b>. Jedynie ona, Buzz Astral i Wall-E są na tej liście bohaterami filmów animowanych. Uznano, że gdyby nie była animką, "z pewnością stałaby się najgorętszą kobietą w historii kina".</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
Kiedy weźmie się pod uwagę wszystkie te fakty, aż ciężko uwierzyć, że ktoś taki zechciał poślubić niezdarnego Królika Rogera. Na ten zarzut w filmie odpowiada jednak sama zainteresowana - animowany królik zwyczajnie potrafi ją rozśmieszyć. Do tego "jest lepszym kochankiem niż kierowcą" a w umiejętnościach z pewnością "przewyższa Goofiego"!</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Widocznie nie na darmo mówi się, że u mężczyzny najważniejsze jest poczucie humoru :)</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06840485402735553623noreply@blogger.com4