poniedziałek, 8 czerwca 2015

Ada recenzuje #3: "Beksińscy. Portret podwójny" Magdalena Grzebałkowska



Jeśli wierzyć ludowemu przysłowiu, że kto z kim przestaje, takim się staje, to Magdalena Grzebałkowska z dziennikarki i reporterki sprawnie zamieniła się prawdziwą artystkę. Malarkę słowa. A nakreślony przez nią
Portret podwójny szybko przerodził się w arcydzieło literatury faktu.



Jeszcze dwa lata temu na festiwalach fantastyki prowadzono prelekcje o rzekomej „klątwie” rodziny Beksińskich, a o enigmatycznych postaciach ojca i syna, zamordowanego malarza i melomana-samobójcy, krążyły legendy. W internecie roiło się od makabrycznych obrazów Zdzisława i przepełnionych motywami wampirycznymi audycji radiowych Tomasza.


Fatum. Zły urok. Tajemnica.

Dopiero autorka przyjęła rolę dobrej wróżki i odczyniła ich historię, sprawiając, że Beksińscy stali się tak ludzcy i tak wielopłaszczyznowi. Utkani z codzienności: z pitej codziennie coca-coli, z neurotycznych lęków na myśl o wizytach, awantur o magnetofon, fascynacji Jamesem Bondem czy farb do malowania kradzionych z zakładu pracy. Grzebałkowska zaserwowała czytelnikowi opowieść – wartką, fascynującą i wielowątkową. Aż dziw, że prawdziwą. Potęgę dzieła zbudowała na ogromnej ilości materiałów źródłowych – w książce mówią przyjaciele, rodzina, sąsiedzi, dawni pracodawcy i chwilowi znajomi Beksińskich, wydobywając na światło dzienne szczegóły życia artystycznej rodziny w głębokim PRLu. Głos w biografii dostali również jej bohaterowie – na podstawie imponującej kolekcji listów, nagrań z rodzinnego dziennika fonograficznego oraz zdjęć, wyłania się obraz dwójki zupełnych przeciwieństw – dowcipny Zdzisław z pełnymi grozy obrazami oraz pozbawiony sensu życia Tomasz, tłumaczący komedie Monty Pythona. Jeden urodzony sto lat za wcześnie, rozkochany w technologii i gadżetach, drugi – sto lat za późno, chodzący w pelerynie wampira i szukający romantycznej miłości u boku tej jedynej.

Trzecim, niewidzialnym filarem reportażu staje się żona i matka, Zofia Beksińska, kobieta, „która się do Beksińskich nie zaliczała, była do nich jedynie przyklejona”. Za opowieść o towarzyszce życia gotowej zatracić samą siebie, by trwać u boku artysty, o matce, która co noc zastanawiała się, czy znajdzie swojego syna żywego, należą się Grzebałkowskiej osobne gratulacje.

Beksińscy. Portret podwójny nie stanowi jedynie biogramu dwóch intrygujących mężczyzn. To historia o poszukiwaniu tożsamości, dążeniu do samorealizacji, głębokości ludzkich relacji i nauka o miłości, tyleż prawdziwej, ile trudnej do okazania.




Notka odautorska: Drugi rok z rzędu udało mi się wziąć udział w ciekawym projekcie. Razem z całą moją grupą (pozdrawiam kreatywne pisanie!) zostaliśmy studenckim jury Nagrody za Najlepszy Reportaż Literacki im. Ryszarda Kapuścińskiego. Wiązało się to z semestrem wypełnionym czytaniem bardziej i mniej udanych książek, ocenianiem ich i wyłanianiem zwycięzcy. Jak nietrudno się domyślić, studencki wybór padł na Magdalenę Grzebałkowską za jej niesamowity reportaż dotyczący rodziny Beksińskich. Udało się nam Magdę spotkać, wręczyć jej kwiaty i strzelić kilka pamiątkowych fot. Do tego wszystkiego razem z kumplem mieliśmy zaszczyt poprowadzić spotkanie autorskie na temat nagrodzonej książki. Fajna sprawa!

Zainteresowanych samą nagrodą odsyłam tu. A tutaj mały artykuł o naszym studenckim jury.


Jak tylko znajdę lepsze jakościowo, natychmiast podmienię ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz